O dobrym smaku… w rozumie

ilu1 Small jpeg

[ tekst Aleksander Lubina, ilustracja Magdalena Koźlicka ]

John B. Gurdon i Shinya Yamanaka otrzymali w 2012 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii za odkrycie, że dojrzałe komórki organizmu można cofnąć w rozwoju do etapu komórek macierzystych, które potem mogą być ponownie przekształcane w dowolne komórki organizmu. Z mojej perspektywy zbiega się to w czasie z twierdzeniem Bruce’a Liptona, że każda komórka ma własną pamięć. Organizmy zaś całe (od prostych do bardzo złożonych), powstały dzięki łączeniu się komórek komunikujących się z sobą i „załatwiających wszystkie sprawy po swojemu” – bo są pamiętliwe. Zapamiętują rozwiązania dla siebie korzystne. Nauczyły się odróżniać korzyść od straty, brzydotę od piękna.

Dlatego mojej najukochańszej pani doktor zadałem następujące pytanie: - Co by było, gdyby serce miłośnika kiczu wszczepić znawcy piękna? Czy ryzyko odrzucenia implantowanego organu mieściłoby się w statystycznej średniej? Czy podanie cyklosporyny z mykofendamenem mofetylu i prednizonem utrzymałoby tę krzyżówkę przy życiu?

„Beauty is, for the greater part, some quality in bodies acting mechanically upon the human mind by the intervention of the senses” (Edmund Burke, 1757). Należałoby dziś dodać: and in heart and in soul…

Piękno niewątpliwie współtworzy mózg, serce – każdą komórkę naszego ciała. Nastąpiło to być może metodą prób i błędów – drogą ewolucji pamięci komórek programowanej podczas doboru naturalnego. Ostatecznie jesteśmy potomkami ładnych samic i silnych samców. Kobiet o proporcjach umożliwiających rodzenie zdrowego potomstwa i mężczyzn, których wzrost i bary zapewniały bezpieczeństwo kobietom i dzieciom. Nie jesteśmy dziedzicami brzydul i kurdupli. Jesteśmy na wzór i podobieństwo... Piękno pobudza korę oczodołową i przednią część zakrętu obręczy – te same obszary, które uaktywniają się przy wartościowaniu i układzie nagrody. Fides et ratio. Piękno jest wartością i nagrodą. Tak jak samo życie.

Piękno widziane i piękno słyszane mieszczą się w mózgu w tym samym miejscu: To medial orbito-frontal cortex. Tak to skrzy, błyszczy, świeci, kiedy oglądamy piękny widok (obraz) i słyszymy piękną muzykę, kiedy czytamy piękny wiersz (dwa w jednym: dźwięk i obraz). Coś proporcjonalnego, głębokiego, prostego, harmonijnego.

De gustibus...? De gustibus non disputandum est. Zdanie to często kończy rozmowy o pięknie, zanim jeszcze spór rozgorzeje. Kiedy jednak jest twierdzeniem prawdziwym? Kiedy nie da się go podważyć? Tego twierdzenia nie da się zanegować pod jednym warunkiem: należy posiadać gust wyrobiony! Gust ukształtowany obcowaniem z pięknem. Gust ukształtowany doświadczeniem i przeżyciem – gust zachowany we wszystkich komórkach ciała – w naszym jestestwie. W rusztowaniu DNA rodzący się na nowo najpóźniej od okresu prenatalnego, przez dynamiczne pierwsze dni, miesiące, lata życia. Rozumiany (kognitywizowany) po zakończeniu okresu dojrzewania.

Człowiek, mózg, komórka wymagają strawy najlepszej, bo można powiedzieć: ładny kicz, ale nie powiemy: gustowny kicz. Tak, jak nie powiemy: gustowna kupa. Czyżby fakt ten mówił, że gust kształtuje piękno? Albo przeciwnie, że istnieją rzeczy i zjawiska piękne same w sobie? Profesor Manfred Spitzer twierdzi, że piękno przyciąga, a brzydota odpycha w sposób przyrodzony, że odrzucenie rozwoju w pięknie, to jak zaprzeczenie konieczności oddychania.

Wiele wieków trwa spór, który jest sporem o to, co było na początku: piękno czy pamięć piękna? Komputerowo z twarzy wielu przestępców spreparowano facjatę przestępcy przeciętnego (Francis Gordon) i co się okazało? Była to twarz przeciętnie sympatyczna. Ten sam zabieg przeprowadzono na portretach laureatek Miss Germany – sztuczną komputerowo uśrednioną twarz wszystkich miss położono wśród portretów prawdziwych piękności. I co? Ano portret komputerowy wskazywano najczęściej jako oblicze nadobniejsze! Klasyczne proporcje arcydzieł zmieniono, znów oczywiście komputerowo, i pokazano badanym. Reagowali inaczej niż oglądając oryginały we właściwych proporcjach. Nie reagowali jak na piękno. Dzieło sztuki wyolbrzymia określone cechy obrazowanego przedmiotu/zjawiska (wszelka sztuka jest karykaturą). Wyolbrzymianie cech odbywa się w różnorakich przestrzeniach: postaw anatomicznych, kształtów, koloru itd. Wyolbrzymiona cecha oddziałuje jako wzmocniony bodziec na aparat percepcyjny odbiorcy, generując u niego odpowiednio silne pobudzenie układu emocjonalnego.

Niezależnie od kultury, szerokości geograficznej, okresu historycznego mężczyznom podobają się kobiety, których talie to 0,7 obwodu bioder. Wymiary się zmieniają, proporcje nie. W oczach kobiet mężczyźni mają być więksi oraz zapewniać dorodne potomstwo i, przede wszystkim, bezpieczeństwo.

Dlatego też podobają nam się krajobrazy, widoki – dal i głębia, głaz i drzewo, za którymi można się schronić. No i jeszcze w pobliżu jakiś strumyk, bądź staw, z którego czerpiemy żywą wodę… Dlatego pełną piersią oddychamy na szczycie góry. Na pustyni, w mieście ludzie spotykają się przy studniach i fontannach. Na rogatkach miast średniowiecznych sadzi się lipy. Sale szpitalne z pięknym widokiem skracają pobyty w lecznicach. Nie wiadomo dlaczego. Skąd ta wiedza?

Człowiek jest piękny – małpa co najwyżej miluśka. Och, ty małpko, oj, człowieku! Człowieku podziękuj za medial orbito-frontal cortex. On cię informuje i alarmuje. On krzyczy: pamięć pracuje i programuje nieustannie. Wymaga strawy najlepszej. Petrarka, Bach, Michał Anioł, Leonardo, Caravaggio, Shakespeare, Klimt, Gaudi… Z punktu widzenia neuroestetyki wielcy twórcy doskonalą nie tylko poczucie piękna, poprzez piękno doskonalą byty jednostkowe i społeczne. Życia nie starcza, żeby się napatrzeć, nasłuchać, nawąchać, nadotykać. W szkołach żądamy zrównania muzyki, plastyki, sztuki, literatury, architektury, filozofii z pamięciową testocentryczną erystyką pseudopedagogiczną. Nie chodzi już nawet o to, że szkoła nie kształci, nie wzmacnia poczucia piękna, wartości, prawa do przeżywania i dysputowania – szkoła niszczy przyrodzone oraz nabyte poczucie piękna i sprawiedliwości. Szkoła mówi o konieczności (sic!) pomiaru dydaktycznego. Kandydat na nauczyciela podczas egzaminu mówi o wielkich estetach nauczania, a następnie w szkole ma na ten temat zamknąć pysk, bo… Nie pomoże Celestyn Freinet, Maria Montessori, Korczak z Kamińskim ani żaden inny autorytet. Sam Komeński nic nie wskóra!

Owszem, owszem, nie przeczę – mamy wiele wspólnego z małpami i dżdżownicami. Dajmy na to: komórki. Zależy czyje stanowisko się przyjmie. Niekoniecznie popularnie rozumiany Darwin i Newton są filarami współczesnej nauki i wiedzy. Życie komórki kontrolowane jest nie przez geny, a przez jej otoczenie fizyczne i energetyczne. „Geny są jedynie molekularnymi matrycami, według których budowane są komórki tkanki i narządy. Środowisko działa jako „przedsiębiorca”, który zapoznaje się z tymi genetycznymi planami i jest ostatecznie odpowiedzialne za charakter życia komórki. To nie geny, a środowiskowa „świadomość” pojedynczej komórki wprawia w ruch mechanizmy życia” (Bruce Lipton). Ramachandran twierdzi, że w naszej, ludzkiej, najnowszej ewolucji, być może nie więcej niż 150.000 lat temu, ludzkie mózgi zmieniły się zasadniczo, co pozwala nam nauczyć się wykonywać nowe, twórcze zadania. Na przykład jednym z możliwych powodów, dla których orangutany i ludzie różnią się zdolnością do naśladowania innych, jest to, że ludzie mają bardziej złożony system neuronów lustrzanych niż nasi naczelni pobratymcy. Ramachandran akcentuje połączenia między synestezją, interakcjami między ośrodkami czuciowymi, jak zapach, słuch i dotyk oraz kreatywność. Stawia hipotezę dotyczącą funkcji tzw. neuronów lustrzanych, które jego zdaniem są podstawowym czynnikiem warunkującym powstanie i rozwój języka, a tym samym szeroko pojętej kultury.

Lustrzane neurony obumierają u digital nativ’ów. Pokolenie urodzonych cyfrowców nie rozpoznaje twarzy, nie rozpoznaje więc piękna i brzydoty portretów – ich wyrazu, ich mimiki. Cierpi też na nową chorobę rozpoznaną w Korei – na cyfrową demencję. Kreatywność zabija testocentryzm oświatowy.

Może by tak testy, „mierzenie”, cynizm oceny, klikanie i ekrany zastąpić sztalugami i pędzlami? Niewątpliwie utrudnia to ewaluację – wspomaga jednak ewolucję. Jacques Delors w Raporcie Międzynarodowej Komisji ds. Edukacji dla XXI wieku dla UNESCO postuluje w części „Cztery filary edukacji”: „…edukacja powinna przyczyniać się do rozwoju każdej jednostki – umysł i ciało, inteligencja, wrażliwość, poczucie estetyki, osobista odpowiedzialność, duchowość”. W podstawie programowej szkół w Rzeczpospolitej brak ósmej kompetencji określonej w „Kompetencjach kluczowych w uczeniu się przez całe życie. Europejskie ramy odniesienia” (2007).

„Kompetencja 8. Świadomość i ekspresja kulturalna

Definicja: Docenianie znaczenia twórczego wyrażania idei, doświadczeń i uczuć za pośrednictwem szeregu środków wyrazu, w tym muzyki, sztuk teatralnych i sztuk wizualnych”.

(„Za pośrednictwem” oznacza: muzykować, malować, grać i kręcić.)

[Aleksander Lubina – germanista, andragog, nauczyciel języka niemieckiego w Gimnazjum nr 3 im. Noblistów Polskich w Gliwicach. Dwadzieścia lat doradca i konsultant, dziesięć lat w komisjach ds. awansu zawodowego nauczycieli, pracował dziewięć lat w szkołach podstawowych, dziesięć lat w gimnazjach, trzynaście lat w liceach, sześć lat na uniwersytecie. Autor skryptów, poradników, śpiewnika – publicysta, pisarz, poeta]

Artykuł opublikowany w magazynie BEDRIFT 6/2013.

Archiwalia